sobota, 25 września 2010

Rozdział 5: Co u Martis?

1 godz później: chłopak wyszedł. Martis dowiedziała się że ma na imię Dominik i ma ksywkę Szkudnik bo szkodzi wszystkim. Nikt go nie lubi. To pośmiewisko. 
- I ja się niby w nim kocham? No trudno nikt o tym nie wie, tylko ja i on. A on to dopiero zakochał się po uszy!- Nagle do pokoju weszła Diana i od razu przytuliła się do przyjaciółki.
- Przepraszam że mnie nie było! Nic się nie stało w tym czasie?- Zapytała czule Diana
- Trochę się działo ale mało. Poznałam chłopaka tego syna kasjerki od lodów. Zakochałam się po uszy!
- I on tak samo. Mówił mi jak wychodził.
- Świetnie! Chociaż wiem tyle, bo to pytanie nie dawało mi spokoju.- Martis była szczęśliwa kocha chłopaka, a on czuję do niej to samo.
- Słuchaj! Na dodatek tata zakochał się w Anii. Tej kasjerce. 
- Super! Ona uratowała nam życie i jest taka miła. Jak zostanie dziewczyną taty to może będzie przynosić nam codziennie lody! Tata ma dopiero 36 lat może jeszcze się zakochać! Czemu się nie śmiejesz?
- A jak tata ożeni się z tą dziewczyną? Mi wystarczy 1 mama. - Dianie poleciały z oczu łzy. Była jednakowo zła i smutna.
- Diana daj spokój! Ty już nie masz mamy!
- I nie chcę mieć macochy!- Diana nie mogła polegać już nawet na Martis. 1 raz się jej sprzeciwia.
Nagle ktoś zapukał. To chłopak Szkudnik czyli Dominik.
- Pa to ja idę nie przeszkadzam- powiedziała Diana i wyszła. W takim razie Martis zaczęła rozmowę z chłopakiem narzekaniem na szpital. Potem, gdy stawało się nudno, Dominik wyznał jej miłość w oko oko. Martis też. To była wspaniała chwila. Martis uśmiechnęła się i zbliżyła swoje usta do ust Szkudnika i pocałowali się. Ale romantycznie!
- Nagle ktoś nacisnął gwałtownie klamkę i wszedł z krzykiem:
- Córciu! Jak ja się o Ciebie martwiłem! Jednak niewolno zostawiać Cię w domu!
- Tatoo. Akurat w tej chwili musiałeś wejść?- Nagle odezwał się Szkudnik:
- Proszę pana, można zostawiać ją samą naprawdę, To moja wina. Gdyby nie ja nie stałą by się ta cała katastrofa!- Szkudnik próbował zwalić całą winę na siebie. Martis zrozumiała go i uśmiechnęła się.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz