piątek, 24 września 2010

Rozdział 3 poszukiwanie Diany i Martis

- Niech mnie pan wypuści!- Krzyknęła Diana
- Bo co mi zrobisz? Taka piękna kobietka nic nie może he he
- A co z moją koleżanką Martyną? Coś jej zrobiłeś?
-Jeszcze nic...
-Jeszcze?! To znaczy że za chwilę stanie się jej krzywda?! Zrobisz to?!
-Nie wrzeszcz tak po co się denerwujesz jeszcze nic nie zrobiłem- Uspokajał ją pan który zasłaniał oczy ciemnymi okularkami. W tym samym czasie w domu:
-Co? Diana poszła na zakupy a wcale jej nie pozwoliłem! A właściwie gdzie mój portfel?- Tata szukając portfela zajrzał do kuchni i zamarł. Parapet prawię odpadł, od stołu do okna ciągnęły się porozwalane pieniądze.
Diana to zrobiła?! Nie wierzę! Tata poszedł śladami pieniędzy. Szlaczek urwał się w połowie drogi. Widocznie Diana zauważyła że coś się jej rozsypuje i poprawiła. Tata miał w kieszeni kartkę na której pisało kiedy Diana wróci. Miała za 1 godzinę i 15 sekund a minęła już  1 godzina i 35 sekund. Diana przecież nigdy się nie spóźnia! -Gdzie Diana mogła pójść? Acha! Przystanek! Tata pobiegł na przystanek. Tam nie było Diany ale była lodziarnia. Diana na pewno tam poszła! Kocha lody- Ale Diany nie było więc zapytał się kasjerki.
-Dzień dobry. Widziała pani tu 14-letnią dziewczynę? Wysoka, brunetka, miała jeszcze przy sobie koleżankę blond włosy, trochę niższa i też miała 14 lat.
-Tak widziałam. Blondynka zamówiła dużą porcje lodów a brunetka średnią. Dali mi 2 zł i gadali o sklepach i o ksywkach.
- A tak dokładnie powiesz mi co mówili?- Pytał zaciekawiony tata
-A kim pan jest żebym to panu mówiła?
- Jestem tatą brunetki- Diany
-Acha. Diana mówiła że jak pojedzie do sklepu kupi sobie nowe buty a tak zwana Martis gadała żeby ją nazywano Martis.-Zaczęła mówić w pośpiechu kasjerka. Była zdenerwowana tak jak tata. Wiedziała że na pewno się zgubiły.- Morze panu pomóc odszukać Dianę?
-Zrobię wszystko by Diana się znalazła więc tak.- Kasjerka z tatą to nawet nie zła para. Razem szukali Diany. A w domku: Martis z zawiązanymi rękoma i buzią próbowała jakoś się wydostać i prawię jej się udało gdy nagle do pokoju wszedł młody pan w okularach który patrzył na nią jakby była jakimś klaunem. To on znowu. A dziewczyny mu ufały i co z tego wyszło. Pan cicho i spokojnie powiedział:
- Nie wydostaniesz się wiec nie próbuj. I twoja koleżanka strasznie się o Ciebie martwi. Powiedziałem że nic Ci nie będzie ale pod warunkiem że nie będziesz przeszkadzać i po wszystkim nic nikomu nie powiesz. Ona ma ten sam obowiązek. Martis pokiwała głową TAK ale i tak poskarży się mamie i tacie ja wróci. Jak w ogóle wróci:( Nagle pan wyszedł z pojkou martis i wszedł do pokoju Diany. Siedziała przerażona w miejscu nie trzeba było jej wiązać-Pan uśmiechnął się do niej.
 Przypomniała jej się mama. Ona by pomogła, przytuliła po wszystkim i powiedziała coś mądrego. Jeszcze bardziej się rozpłakała i powiedziała:
-Wypuść mnie i Martynę też!
Zostawił Dianę w spokoju i powiedział że idzie zjeść obiad. Parę minut potem wrócił. Dał Martynie resztki z obiadu (nawet całkiem sporo to musi być niejadek xd) a Dianie dał wyśmienitą potrawę którą z chęcią zjadła. Myślała że umrze z głodu a tu dają jej obiad jak w restauracji. Po zjedzeniu Diana chwilę odpoczywała a potem znów ten pan... Powiedział że idzie zaparkować samochód, tak by nikt go nie widział.
W tym samym czasie u taty: Nagle tata usłyszał krzyk i płacz dziewczyny. To głos córki.
- Jest gdzieś w głębi lasu. Idziemy!- Gdy doszli zobaczyli porywacza dziewczyn. Ubrany w ładną marynarkę, lśniące buty i czarne, małe okularki pan wyglądał na 25 lat. Parkował samochód pod jakimś drzewem pod którym nic nie widać.
- Spryciarz nawet z niego. Idziemy! Nie patrzy mamy szansę!- Tata kierował całą misją bardzo dobrze i rozważnie. Gdy po cichu weszli zobaczyli rozpłakaną Martis. Miała zawiązaną buzie i ręce.
- Za chwilę Cię uwolnię Martis i Dianę też. Będzie po wszystkim.- Gdy tylko kasjerka uwolniła ją z taśmy klejącej na buzi, nogach i rękach Martis powiedziała przejęcie.
- Ten pan chciał zgwałcić Dianę a mnie...- Nagle tata przerwał.
- co? Diana? Zgwałcenie?
- Jeszcze nie ale szybko uwolnijmy ją!- Krzyknęła Martis  i pobiegła w stronę pokoju Diany.
- Dobrze że jesteście, mam dość! Jak tu dotarliście?- Zapytała się Diana.
- Opowiem Ci w domu. Uciekajmy, wraca!
- Ucieknijmy przez okno! Zawsze tak robię i to skuteczne! Szybko!- Diana wyszła pierwsza potem tata i kasjerka na końcu miała być Martis. Dlaczego na końcu? Bo bała się skoczyć.
-Dalej, to nie wysoko! To mały domek, a nie jakiś stupiętrowy blok!- Pokrzykiwała Diana. Niestety Martis skoczyła za późno. Do domy wbiegł pan z wystawionym pistoletem i strzelił Martis w ramię.
-O nie! Dzwonie po pogotowie!- Krzyknął tata, ale nie miał czasu. Na szczęście Martis wytrzymała długo i doszła do samochodu. Odjechali. Pan nie zdążył ich zatrzymać. Super!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz