Pamiętacie tą kasjerkę od lodów z 4 rozdziału? Strasznie się podobała tacie i planowali... ślub! Dianie to się nie podobało, ale już tak długo ich nie odwiedzała że Diana o niej zapomniała. Teraz ma 11 miesięcznego, szarego kotka i po za tym świata nie widzi. Tata po jakimś czasie zgodził się na kotka, pod warunkiem że nie będzie chodziła na wagary. To było straszne dla Diany! Ona zawsze robiła to z Martis, a szczególnie teraz gdy mają kotka powinni uciekać ze szkoły. Ech... Mama na pewno bez żadnych warunków pozwoliła Dianie mieć kota. Ale jej nie ma. Pojechała gdzieś i nie wróciła... Teraz Diana jest zniechęcona do samochodów chociaż jeździ autobusami. Martis mówi że to żadna różnica, ale dla Diany jest. Mama zawsze jeździła z nią autobusami i lubi sobie powspominać.
***
- Wstajemy! Pobudeczka! Dziś jest wtorek! Już tyle Diana nie byłaś w szkole, już czas!- Diana usłyszała bębny dokładnie stukanie łyżką w garnek.
- Szkoła?! Taaato to straszne...- Ale wstała by nakarmić kotka który źle jakoś wyglądał [...]
- Nic dziwnego Diana- Ciągnął tata- Nie ma kuwety, dobrej karmy, posłania, i... imienia.
- Ojej tato, idę do Martis! Musimy wymyślić mi imię i kupić kuwetę, posłanie i inne takie!- Szybko pobiegła w stronę drzwi ale tata znał już te sztuczki. Drzwi były zamknięte, a klucz miał tylko tata.
- Żadnych wagarów, uciekania, chodzenia do Martis! Nie zjadłaś śniadania, jesteś w piżamach, twój kot źle się czuję, a za 19 minut albo 17 zaczyna się szkoła! A kotem zajmie się nasza znajoma na ten dzień. Ma już jednego kota i bardzo dobrze się nim opiekuję.- Krzyczał tata, ale zmieniał ton na coraz łagodniejszy. Diana zastanawiała się kto to taki, ale nie interesowała się tym bardzo i zajęła się swoimi sprawami.Potem poszło szybko. Diana przebrała się, zjadła śniadanie i pojechała autobusem do szkoły. Już gdzieś 15 minut po jej wyjściu w drzwiach pojawiła się wystrojona kasjerka. W takim razie poznali się lepiej:
- Czyli ja jestem Gabriela, ale mów mi Gabik, lat 34, lubię muzykę, internet, i trochę zwierzęta..- Przedstawiła się Gabi
- Ja jestem Zbigniew ale mów mi jak chcesz, lat 39, lubię muzykę, ziemniaki i Ciebię...- No i miał być pocałunek, ale to nie może być o tak po prostu fajnie w wesoło w mojej historii! Powiedzmy że nagle wybuchł pożar w kuchni xd.
- Pożar! Ratuj!- Wołała przestraszona Gabik.- Oczywiście jak by nie było to sprawka taty Diany,któremu widocznie nie udała się jajecznica.
- Och... Pożar zgaszony a jajecznica nie nadaję już się do jedzenia.- Sapnął zdenerwowany tata który w 5 minut zgasił pożar wielką gaśnicą obok. Można było usłyszeć syreny straży pożarnej nadjeżdżającej w stronę domu.
- Chłopaki, pożar już został ugaszony zanim przyjechaliśmy! Powód: brak umiejętności gotowania.- Krzyczał jeden z strażaków. Wybuchnął śmiech. Gabriela zabrała kota do domu i nawet już nie zadzwoniła. Tata został sam na sam by posprzątać kuchnię.
Czy Gabik powróci? Jak na to wszystko powie Diana?
To wszystko w następnym rozdziale.
Gdybyście się dziwili dlaczego pamiętniki zostały usunięte powiem że zawierały te same info i wszystko było skopiowane:(
Przepraszam autorkę pamiętników:(
niedziela, 24 października 2010
wtorek, 19 października 2010
Rozdział 7- Diana i kotek
No i Diana z Martis wrócili do domu. Dokładnie Martis poszła z Dianą do jej domu bo prawdopodobnie tata coś chciał od Martis. Kiedy weszli tata powiedział:
- Ach te wasze imiona i ksywki... Wszędzie tylko słyszę Diana, Martis, Diana, Martis.- Tata się zaplątał a one popchnęły go do kuchni mówiąc że kran się zepsuł, chociaż wcale tak nie było.
-No wreszcie odkuliśmy jego uwagę- Zaśmiała się Martis i poszli na piętro w stronę pokoju Diany. Po drodze rozmawiali jak ich sąsiadka zaadoptowała kota ze schroniska i było tak wesoło! Jaki ten kotek był słodki! I gadali też o chłopaku Martis, znaczy byłym chłopaku Martis.
- Nie martw się, tacy są chłopacy. Najpierw oklejają nas swoim cukierkowym uśmiechem a potem sama widzisz... Ech... Szkoda słów...- Diana cały czas wzdychała próbując pocieszyć koleżankę. Widocznie też ją coś dręczyło.
- Znowu mama? Zapytała czule Martis
- I nie tylko- Westchnęła- Chciała bym mieć szarego kotka który jest taki jak ja. Nie taki pełen energii jak pies tylko cichy i spokojny który większość czasu woli spędzać w swoim łożu. No i mogła bym go głaskać, a on by wesoło pomrukiwał [...]
- Marzenie... Nigdy się nie spełni!- I tak sobie szli już byli cicho nie odzywali się do siebie. Diana nacisnęła klamkę od drzwi i zamarła.
-AAAAAAAA!- Krzyknęła Diana
-AAAAAAAA!- Krzyknęła Martis.- Na łóżku Diany siedział szary, leniwy i chudy kot. Marzenie Diany.
-Eeee co powiedziałaś? Że to zwykłe marzenie które się nie spełni?
- Taak ale myliłam się i to ile.- Kotek był bardzo brudny i wystraszony. Widocznie wlazł przez otwarte okno.
- Jak te coś grzebało w śmietniku i ma pchły to ja zmykam- Powiedziała Martis i chciała zwiać ale Diana przytrzymała ją za kaptur.
- Musimy zaopiekować się tym biednym maleństwem! Było bezdomne a teraz nie będzie:)- Mimo zniechęcenia Martis umyli kotka, uczesali, dali jeść i pić. Potem Diana robiła sobie zdjęcia z kotem a na każdym pisała KOOCIAK MÓJ;* Była taka pewna że kociak będzie jej i taka szczęśliwa!
- Taatkuu adoptuję kota!- Powiedziła Diana i wyszła trzaskając drzwiami. Nie doprowadziła taty do słowa który miał jej powiedzieć:
- Nie pozwalam! A w ogóle z kąd masz kota? Dlaczego chcesz to zrobić? I kran jest sprawny!- No ale jak już mówiłam nie zdążył więc wrócił do kranu. Diana w tym czasie poszła na spacerek ale gdzieś godzinę potem wróciła i zamknęła się w pokoju.
I co z tym kotem? I co z tym tatą? Dowiesz się czytając następny rozdział, ale najpierw Martis jeszcze raz wszystko dla przypomnienia napiszę. PAMIĘTNIK!!!
- Ach te wasze imiona i ksywki... Wszędzie tylko słyszę Diana, Martis, Diana, Martis.- Tata się zaplątał a one popchnęły go do kuchni mówiąc że kran się zepsuł, chociaż wcale tak nie było.
-No wreszcie odkuliśmy jego uwagę- Zaśmiała się Martis i poszli na piętro w stronę pokoju Diany. Po drodze rozmawiali jak ich sąsiadka zaadoptowała kota ze schroniska i było tak wesoło! Jaki ten kotek był słodki! I gadali też o chłopaku Martis, znaczy byłym chłopaku Martis.
- Nie martw się, tacy są chłopacy. Najpierw oklejają nas swoim cukierkowym uśmiechem a potem sama widzisz... Ech... Szkoda słów...- Diana cały czas wzdychała próbując pocieszyć koleżankę. Widocznie też ją coś dręczyło.
- Znowu mama? Zapytała czule Martis
- I nie tylko- Westchnęła- Chciała bym mieć szarego kotka który jest taki jak ja. Nie taki pełen energii jak pies tylko cichy i spokojny który większość czasu woli spędzać w swoim łożu. No i mogła bym go głaskać, a on by wesoło pomrukiwał [...]
- Marzenie... Nigdy się nie spełni!- I tak sobie szli już byli cicho nie odzywali się do siebie. Diana nacisnęła klamkę od drzwi i zamarła.
-AAAAAAAA!- Krzyknęła Diana
-AAAAAAAA!- Krzyknęła Martis.- Na łóżku Diany siedział szary, leniwy i chudy kot. Marzenie Diany.
-Eeee co powiedziałaś? Że to zwykłe marzenie które się nie spełni?
- Taak ale myliłam się i to ile.- Kotek był bardzo brudny i wystraszony. Widocznie wlazł przez otwarte okno.
- Jak te coś grzebało w śmietniku i ma pchły to ja zmykam- Powiedziała Martis i chciała zwiać ale Diana przytrzymała ją za kaptur.
- Musimy zaopiekować się tym biednym maleństwem! Było bezdomne a teraz nie będzie:)- Mimo zniechęcenia Martis umyli kotka, uczesali, dali jeść i pić. Potem Diana robiła sobie zdjęcia z kotem a na każdym pisała KOOCIAK MÓJ;* Była taka pewna że kociak będzie jej i taka szczęśliwa!
- Taatkuu adoptuję kota!- Powiedziła Diana i wyszła trzaskając drzwiami. Nie doprowadziła taty do słowa który miał jej powiedzieć:
- Nie pozwalam! A w ogóle z kąd masz kota? Dlaczego chcesz to zrobić? I kran jest sprawny!- No ale jak już mówiłam nie zdążył więc wrócił do kranu. Diana w tym czasie poszła na spacerek ale gdzieś godzinę potem wróciła i zamknęła się w pokoju.
I co z tym kotem? I co z tym tatą? Dowiesz się czytając następny rozdział, ale najpierw Martis jeszcze raz wszystko dla przypomnienia napiszę. PAMIĘTNIK!!!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
